Monday, October 30, 2006

wszystkie przedmioty dotknięte zostały wczoraj
teraz ustawiam je, zagarniam, przesypuję
jak kopce liści

paźdzernik płonie
przez najczarniejsze okulary patrzę.
przez palce,
na rozdygotane powietrze
muszę wstać, najlepiej od razu
- kawa, papieros, okno, spodnie, koszula.

zimne powietrze wszystko studzi
kruchość twojego spojrzenia
miesza się z zimnem poranka
ktoś musiał zdradzić wszystkie tajemnice
a to boli,
jak zasypianie z zapalonym papierosem

uśmiechałaś się przez sen
gdyby nastąpił koniec świata,
przespałabyś go